Search This Blog

Monday, May 3, 2010

ENOUGH!!!!!!!!!!!!

A time comes in your life when you finally get…when, in the midst of all your fears and insanity, you stop dead in your tracks and somewhere the voice inside your head cries out…ENOUGH! Enough fighting and crying and blaming and struggling to hold on. Then, like a child quieting down after a tantrum, you blink back your tears and begin to look at the world through new eyes.

This is your awakening.

You realize it’s time to stop hoping and waiting for something to change, or for happiness, safety and security to magically appear over the next horizon.

You realize that in the real world there aren’t always fairy tale endings, and that any guarantee of “happily ever after” must begin with you…and in the process a sense of serenity is born of acceptance.

You awaken to the fact that you are not perfect and that not everyone will always love, appreciate or approve of who or what you are…and that’s OK. They are entitled to their own views and opinions.

You learn the importance of loving and championing yourself…and in the process a sense of new found confidence is born of self-approval.

Your stop complaining and blaming other people for the things they did to you – or didn’t do for you – and you learn that the only thing you can really count on is the unexpected.

You learn that people don’t always say what they mean or mean what they say and that not everyone will always be there for you and everything isn’t always about you.

So, you learn to stand on your own and to take care of yourself…and in the process a sense of safety and security is born of self-reliance.

You stop judging and pointing fingers and you begin to accept people as they are and to overlook their shortcomings and human frailties…and in the process a sense of peace and contentment is born of forgiveness.

You learn to open up to new worlds and different points of view. You begin reassessing and redefining who you are and what you really stand for.

You learn the difference between wanting and needing and you begin to discard the doctrines and values you’ve outgrown, or should never have bought into to begin with.

You learn that there is power and glory in creating and contributing and you stop maneuvering through life merely as a “consumer” looking for you next fix.

You learn that principles such as honesty and integrity are not the outdated ideals of a bygone era, but the mortar that holds together the foundation upon which you must build a life.

You learn that you don’t know everything, it’s not you job to save the world and that you can’t teach a pig to sing. You learn the only cross to bear is the one you choose to carry and that martyrs get burned at the stake.

Then you learn about love. You learn to look at relationships as they really are and not as you would have them be. You learn that alone does not mean lonely.

You stop trying to control people, situations and outcomes. You learn to distinguish between guilt and responsibility and the importance of setting boundaries and learning to say NO.

You also stop working so hard at putting your feelings aside, smoothing things over and ignoring your needs.

You learn that your body really is your temple. You begin to care for it and treat it with respect. You begin to eat a balanced diet, drinking more water, and take more time to exercise.

You learn that being tired fuels doubt, fear, and uncertainty and so you take more time to rest. And, just food fuels the body, laughter fuels our soul. So you take more time to laugh and to play.

You learn that, for the most part, you get in life what you deserve, and that much of life truly is a self-fulfilling prophecy.

You learn that anything worth achieving is worth working for and that wishing for something to happen is different than working toward making it happen.

More importantly, you learn that in order to achieve success you need direction, discipline and perseverance. You learn that no one can do it all alone, and that it’s OK to risk asking for help.

You learn the only thing you must truly fear is fear itself. You learn to step right into and through your fears because you know that whatever happens you can handle it and to give in to fear is to give away the right to live life on your own terms.

You learn to fight for your life and not to squander it living under a cloud of impending doom.

You learn that life isn’t always fair, you don’t always get what you think you deserve and that sometimes bad things happen to unsuspecting, good people…and you lean not to always take it personally.

You learn that nobody’s punishing you and everything isn’t always somebody’s fault. It’s just life happening. You learn to admit when you are wrong and to build bridges instead of walls.

You lean that negative feelings such as anger, envy and resentment must be understood and redirected or they will suffocate the life out of you and poison the universe that surrounds you.

You learn to be thankful and to take comfort in many of the simple things we take for granted, things that millions of people upon the earth can only dream about: a full refrigerator, clean running water, a soft warm bed, a long hot shower.

Then, you begin to take responsibility for yourself by yourself and you make yourself a promise to never betray yourself and to never, ever settle for less than you heart’s desire.

You make it a point to keep smiling, to keep trusting, and to stay open to every wonderful possibility.

You hang a wind chime outside your window so you can listen to the wind.

Finally, with courage in you heart, you take a stand, you take a deep breath, and you begin to design the life you want to live as best as you


A Heron's View said...
You have posted words of wisdom and I certainly recognise quite a few.

Many thanks

April 30, 2010 12:15 PM
Fran said...
Lovely quotes. Thank you for popping along to my blog, it is good to meet you.

April 30, 2010 2:23 PM
Kathleen Jones said...
Great to meet you Mariola. Your words are inspirational!
Thanks for looking at my blog. Isn't blogging great? You meet people all over the world. New friendships, new conversations.
Kathleen
21:34:00

Dzień w którym skończyło się moje dzieciństwo


To był ciepły letni dzień, siedziałam z koleżankami na stopniach klatki schodowej, nagle usłyszałam jakiś hałas, odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę. Przywoływał kogos. Upewniwszy się, że to mnie wola, podeszłam. Mężczyzna przyjaźnie zapytał mnie –

-czy chciałabys zostać gwiazdą filmową?

-też pytanie, każdy by chciał- odpowiedziałam.

Powiedział, że musi sprawdzić czy się nadaje. Pomyślałam wtedy, że muszę zrobić wszystko by mu udowodnić, że ze mnie dobry materiał na aktorkę. Zaprowadził mnie do piwnicy i tu muszę oszczędzić szczegółów tylko powiem, że rozebrał mnie i siebie. Po wszystkim powiedział, że się świetnie nadaję i bym poczekała na niego to on zaraz po mnie wróci. Czekałam dość długo, ale on oczywiście nie przyszedł. Miałam dopiero 8 lat, więc nie bardzo rozumiałam, co właściwie się wydarzyło w tej piwnicy, ale podswiadomie wiedziałam, że nie powinnam mówić o tym rodzicom. Gdy tak czekałam, nadeszła mama i spytała, co ja tam robię, powiedziałam (a że nie umiałam kłamać) jej, że jakiś pan obiecał mi, że zostanę aktorką i że po mnie wróci, Historia ta bardzo rozbawiła moją mamę spytała o wygląd tego pana, gdy powiedziałam chudy i wysoki... na to ona, że wie, kto to jest. Wszyscy wiedzieli ze w okolicy znany aktor Jan K. mial domek letniskowy , ja oczywiście wiedziałam, że to nie on, ale obrót sprawy mi odpowiadał, bo wiedziałam, że nie będzie więcej pytań.

Cały czas miałam dziwne przeczucie, że to było coś nieładnego, ale nie bardzo mogłam to sobie wytłumaczyć. Na trzeci dzień, będąc na placu zabaw powiedziałam o tym wydarzeniu koleżance. Była bardzo dociekliwa i wyciągnęła ze mnie szczegóły, próbowałam jak mogłam uniknąć pewnego szczegółu a mianowicie, że dotykałam to dziwne coś, co on miał. Ja jej powiedziałam, że dotykałam to coś, ale nie wiem, co to było. Ona była bardziej rozeznana w tych sprawach i powiedziała mi, co to było i jak pewno każdy się domyśla jest to mowa o męskim członku. Od niej się dowiedziałam, że zrobiłam straszną rzecz a na moje pytanie, co powinnam zrobić usłyszałam, że powinnam uderzyć go w twarz i uciec. Ona to zrobiła i każdy na moim miejscu by to zrobił. Czułam się okropnie, nie mogłam sobie darować, że tego nie zrobiłam. Żeby tego było mało zauważyłam, że dzieci zaczęły wytykać mnie palcami i szeptać sobie coś na ucho. Zanim się zorientowałam całe podwórko mówiło tylko o mnie. Małe dzieci i duże dzieci, wszyscy. Dom był moim schronieniem, ale do czasu. Pewnego dnia mój brat podszedł do mnie i powiedział ‘

-myślisz, że nie wiem, co robiłaś z tym facetem w piwnicy, wszyscy o tym wiedzą”.

Nie wiem czy będę w stanie opisać, co czułam i jak by tego było mało wszystko przeniosło się na teren szkoły. Byłam bardzo skromną, cichą posłuszną dziewczynką, często karaną przez ojca nawet za drobne nieposłuszeństwo i jedno miałam wpojone, że dorośli mają zawsze rację, i tu nagle taki szok, nie mogłam pojąć gdzie zrobiłam błąd, ale wiedziałam jedno byłam gorsza niż oni wszyscy i nikt doprawdy nikt by tak nie postąpił jak ja. Nie było miejsca bym mogła się skryć przed ludźmi. Siedziałam często w skulona, schowana za moim budynkiem i płakałam nie wiedząc, co zrobić. Czułam się brudna, poniżona jak stworzenie, które nie zasługuje by żyć byłam najgorsza z najgorszych i najtragiczniejsze było to, że nie wiedziałam, dlaczego ja to zrobiłam i jedynym wytłumaczeniem było to, że było coś ze mną źle. Moja rozpacz nie miała granic.

Pewnego dnia mama bardzo dociekała, dlaczego nie wychodzę się bawić na podwórko i by przestała dociekać wyszłam z domu, ale zamiast na plac zabaw pobiegłam prosto do kościoła Był zupełnie pusty, usiadłam w tylniej ławce i cichutko sobie siedziałam, nagle ogarnął mnie taki spokój, zrobiło mi się miło i poczułam się bardzo bezpiecznie. Ogarnęło mnie ciepło, jakiego nigdy nie doznałam, nagle wiedziałam, co robić, wiedziałam, że muszę być cierpliwa to było uczucie jak w tej całej ciemności, która mnie do tej pory otaczała zobaczyłam w oddali małe światełko było to światło nadziei i dobrej myśli i nie wiem, jak ale coś mi mówiło, że mam zawsze podążać za nim a ono nie pozwoli by kiedykolwiek w życiu ogarnęła mnie znowu ciemność. I wiedzialam juz ze cokolwiek wydarzy się w przyszłości, to swiatlo będzie wskazywać mi drogę, którą powinnam podążać. Jedno wiedziałam, od tej chwili nie będę już samotna. Nie mogłam wtedy wiedzieć jak bardzo to światło, będzie mi potrzebne w życiu. Tego dnia opuszczałam kościół szczęśliwa, bo znalazłam prawdziwego przyjaciela i jego dom był zawsze dla mnie otwarty. Poczułam, że jestem kochana.


P.S

Niedługo po tych wydarzeniach, gdy wszystko ucichło i wróciło do normy, weszłam do rodziców pokoju i osłupiałam, zastałam mojego tatę przebierającego się, był on od połowy w dół nagi, jedno tylko pamiętam, przeogromny szok, mój tata miał to samo ohydne coś między nogami. Ale to już materiał na następną historię z mojego życia.

Muszę jeszcze dodać, że historia z panem Janem K tak się mamie spodobała, że opowiadała ją przy każdej okazji, sztywniałam wtedy czując jak krew mnie opuszcza i nic nie mówiąc pod byle pretekstem opuszczałam pokoj. Lęk przed poruszaniem tego tematu nigdy mnie nie opuścił.

Mariola lat 48

Lalka


Moje życie nie było łatwe, jako najstarsza z dziewcząt, miałam dużo obowiązków, a i wiele własnych wcale nie dziecięcych problemów. Ciągłe awantury rodziców włącznie z biciem, okrucieństwo mojego ojca względem mojego przyrodniego brata miało ogromny wpływ na moje wychowanie. W domu ciągle brakowało pieniędzy także wszystkie zabawki były wspólne a ja marzyłam by cos było moje własne. Byłam też pomimo młodego wieku bardzo samotna, marzyłam o przyjacielu i właściwie wiedziałam gdzie go szukac.

Niedaleko mojego domu, w sklepie z zabawkami siedziała sobie duża piękna lalka. Miała długie czarne włosy jak ja i jakby czekała na mnie- o czym byłam przekonana. Nadszedł czas mojej Pierwszej Komunii, było dużo gości, co się wiązało z ilością kopert. Uzbierałam 1400 zł, było to dużo pieniędzy oczywiście pieniądze, wzieli rodzice, ale uprosiłam 200 zł na tę moją wymarzoną lalkę. Następnego dnia, co tchu pobiegłam do sklepu i już za chwilę ściskałam ją w moich ramionach. Po przyjściu do domu postanowiłam ją ochrzcić, bo przecież ona była dla mnie prawie jak człowiek. Od tej pory miała na imię Beata.

Bardzo szybko zauważyłam, że Beata nie jest taka jak się spodziewałam, była sztywna zimna w dotyku, nogi się nie zginały ,spanie z nią było właściwie bolesne, ostre paluszki uwierały, twarz nie miala wyrazu. Beatka szybko znalazła się na półce gdzie przesiedziała parę lat.

Teraz wiem, że ja nie potrzebowałam zabawki, ja potrzebowałam czuć bliskość drugiej osoby jej ciepło. Kogoś, z kim mogłabym rozmawiać, przytulić się, ktoś kto byłby przy mnie, gdy się czegoś bałam, ktoś, dla kogo byłabym najdroższa., ukochana i niestety to nie była Beatka.

Teraz jako dorosła osoba mająca dwoje już dorosłych dzieci wiem, że nic na świecie nie zastąpi dziecku bliskości drugiej kochającej osoby.

Mariola lat 48

Magdalenka



Byłam bardzo cichą, skromną pełną kompleksów dziewczyną. Pragnącą miłości i aprobaty w tym bardzo nieufną i skrytą. Gdy miałam lat 12 urodziła się mi siostrzyczka. Dużo pomagałam mamie przy małej Magdalence, a gdy podrosła spędzałam z nią dużo czasu. Pokochałam ją całym moim sercem a i ona za mną przepadała. Była dla mnie wszystkim a ja byłam jej drugą mamą i kompanem do zabaw.

Był to pierwszy dzień roku szkolnego, zaczynałam ósmą klasę. Ten dzień od początku zaczął się dla mnie źle. Okazało się, że szkoła utworzyła dwie nowe klasy dla dzieci z pobliskich wsi i postanowiono trochę nas wymieszać. Dwie osoby z każdej klasy miały przejść do nowych. Ku mojej wielkiej rozpaczy padło moje nazwisko. Od razu zalałam się łzami ,siedem lat w tej klasie i teraz odejść, nauczycielka widząc moją reakcję wstrzymała na razie swoją decyzje.

Wróciłam do domu w bardzo złym nastroju, zadzwonił telefon, mama dzwoniła z pracy ( mieliśmy własny zakład fotograficzny)poprosiła bym przyszła zająć się siostrą, próbowałam jak mogłam się z tego wywinąć, ale ona nalegała, więc poszłam. Magda jak zwykle beztrosko biegała po ogródku a miała wtedy około dwóch latek , goniąc parkę małych kurek. Początkowo nie zwracałam na to uwagi pogrążona w swoich myślach, ale zaczęło mnie to irytować kilka razy stanowczo zakazałam jej gonić te biedne kurki, które nie mając gdzie uciekać fruwały po plocie. Gdy nie posłuchała uniosłam ja i wystawiłam za bramkę na zewnątrz.

Nie pamietam ile czsu upłyneło, gdy zaczelam jej szukac stwierdzając z przerażeniem, że nie było jej koło domu. Zaczelam nerwowo biegać. Nie daleko domu był mały park, więc pobiegłam w tamtą stronę i ku mojemu przerażeniu zobaczyłam ją leżąca koło torów kolejowych. Pamiętam, że biegnąc, co sił myślałam, że może para z lokomotywy ją przewróciła i że zaraz wstanie. Gdy się do niej zbliżałam zobaczyłam kałużę krwi i dużą dziurę w jej malej główce, jeszcze żyła. Ogromny krzyk wydarł się z mojego gardła,, wzięłam ja na ręce i co sił biegłam w stronę domu. Zaalarmowani moim krzykiem rodzice biegli w moją stronę. Tata wzioł ją w swoje ramiona wskoczył do samochodu sąsiada i pognali do szpitala a za nimi mama.

Ja zostałam osłupiała i przerażona nie mogąc jeszcze uwierzyć w to, co się stało. Poczucie winy paliło jak ogień a rozpacz nie do opisania. Postanowiłam iść na pieszo do szpitala i gdy tam dotarłam zobaczyłam rodziców rozmawiających z lekarzem, cichutko podeszłam i usłyszałam, że sytuacja jest beznadziejna i że jeśli przeżyje będzie upośledzona. Stałam jak odrętwiała, mama zauważywszy mnie nakazała mi wracać do domu i zająć się młodszym rodzeństwem.

Szłam do domu pogrążona w ogromnej rozpaczy, nie płakałam bo nie chciałam zwracać na siebie uwagi kosztowało mnie to wiele wysiłku, ale gdy tylko dotarłam do domu ściskając w ręku jej trzy różowe ulubione smoczki wcisnęłam się za kredens i szlochałam modląc się gorąco. Nie pamiętam jak długo tam byłam, ale wiem ze opadłam z sił. Na następny dzień, nie wiem jak to się stało, że wszyscy byli w domu a ja w naszym zakładzie, zadzwonił telefon a że mieliśmy jedną linie mama odebrała w domu a ja w zakładzie, usłyszałam kobiecy głos i nigdy tych słów nie zapomnę, głos powiedział:- o godzinie 2.24 Magdalena skończyła życie’’.

Gdy się ocknęłam stałam na środku ulicy a przede mną motocyklista coś wrzeszczał wymachując rękoma. Jak się tam znalazłam to nie wiem, ale kiedy o tym myślę, wiem że moi rodzice mogliby tego dnia stracic dwoje dzieci. Śmierć siostry była dla mnie wielkim przeżyciem. Nikomu wtedy nie przyszło do głowy, że może ja potrzebuję pomocy by wszystko zrozumieć. Potrzebowałam kogoś kto by mi powiedział, że to był wypadek i nie powinnam się oto obwiniać. Od tego czsu minęło 33lata i pierwszy raz odwazylam sie opowiedziec o mojej siostrze mojemu mężowi i moim dzieciom. Szlochając przy tym jak by to było wczoraj. To był mój sekret, wspomnienia były tak bolesne, że nie mogłam nigdy o tym mówić.

Magdalenka miała 18 miesięcy
Mariola 48

Wednesday, April 21, 2010

You would survive everything if you never feel like victim, but like surviver.

It's not what you go through that defines you ; you can't help that . It's what you do AFTER you've gone through it that really test's who you are

Zycie u boku teściowej

Na początku mojej znajomości z M. nie dałam złego słowa powiedzieć o mojej przyszłe teściowej ku zaskoczeniu innych. Myślę, że już po dwóch miesiącach wiedziałam, że muszę być jak najdalej od niej. Nie chce wchodzić w szczegóły, ponieważ to nie jest takie istotne w tym momencie. Krótko powiem, że uwolniłam się od niej dopiero rok temu po 23 latach, ale ciągle myślę, że ona coś jeszcze wymyśli.

Nasz ślub odbył się w Grecji i do Kanady przyjechaliśmy jako młode małżeństwo z rocznym dzieckiem. Czekał na nas umeblowany pokuj, później się okazało, że meble był przez kogoś podarowane, ale my i tak musieliśmy za nie zapłacić teściom.

Życie pod jednym dachem było dla mnie nie do zniesienie, traktowano mnie jak powietrze, ale te zepsute. Wszystkie rozmowy na temat naszych oszczędności, przyszłych planów, wszelkich zakupów do wspólnego domu odbywały się be zemnie.

Stało się jasne, że mojego męża i jego mamę łączy jeszcze pępowina i to bardzo mocna, czyli nie do przerwania, a wiem to na pewno, bo próbowałam ją przerwać przez 23 lata, ale bez skutku.

Nie dawałam się jak mogłam, coś tam miałam do powiedzenia jeśli chodziło o mnie samą i moje dzieci, co ją bardzo rozdrażniało, bo marzyło się jej całkowite królowanie. Nie muszę chyba pisać po czyjej stronie opowiadał się mój mąż, ona mogła robić z nim, co chciała za umiejętność manipulowania innymi dałabym jej Oskara a może i dwa.

Raz po wizycie u niej zupełnie bez powodu o mało nie wyrzucił z domu mojego tatę, który był u mnie z wizytą, innym razem przyszedł od niej tak wzburzony i oznajmił, że moja siostrzenica lat, 13 która miała właśnie przylecieć z Polski nie postawi nogi w jego domu, powodu nigdy nie podał. A na codzień po wizycie u niej a mieszkała przez podwórko(( no, bo jak mogło być inaczej)) po prostu nie rozmawiał zemną. Pewnego dnia przyszedł do mnie z rzeźbą w ręku, którą dostałam z polski od mojego taty był to produkt znanego w okolicy wiejskiego rzeżbirza. Spytał bardzo ostrym tonem, ‘‘‘co to jest? I czy ja zajmuję się kultywowaniem diabła i.t.d „” mówił cos jeszcze, ale nie pamiętam. Byłam tak zaskoczona, że zupełnie nie mogłam zrozumieć, o co mu chodzi a że trzymał w ręku figurkę, więc spokojnie powiedziałam, że to jest kobieta z wrzecionem i nawet wskazałam mu poszczególne elementy, które trochę wyglądały jak przewrócony krzyż, ale przeczesz ta figurka była w naszym domu od długiego czsu,dlatego nie mogłam zrozumieć z kąt to nagłe jego zainteresowanie.

Innym razem weszłam do pokoju, mój mąż i teściowa stali przy półce z książkami, od razu zauważyłam tą okropną wykręconą twarz mojego męża, był wściekły.

Trzymał w ręku jedną z moich książek, kupiłam j ą za $ 0.50 By praktykować angielski.

Mówił coś o diabłach, że jakie to ja książki czytam i.t.d. Spojrzałam na teściową i od razu wiedziałam, że ona to wyreżyserowała i zamiast kazać im iść „ do diabła” stałam ze spuszczoną głową tłumacząc, że książka ta jest o rosyjskim seryjnym mordercy a wyraz diabeł jest użyty tylko w tytule. To uspokoiło mojego męża odłożył książkę i jak gdyby nigdy nic przeszedł do życia codziennego. Ja z kolei nie mogłam spać w czułam się poniżona i to w obecności mojej teściowej, a ona znowu mogła triumfować.

Minęło parę lat sytuacja trochę się zmieniła, poszłam do pracy co powodowała, że byłam jakby bardziej zadowolona z życia, co musiało bardzo niepokoić moją teściową, bo pewnego dnia mój mąż poszedł do mamusi i po powrocie z tą swoją wykrzywioną od nienawiści twarzą oznajmił, że wie teraz, dlaczego ja nienawidzę jego mamy, bardzo mnie to zainteresowało, bo właściwie to żadnej nienawiści do niej nie miałam a tylko nie mogłam jej ścierpieć.

Oświadczył, że zło, które jest we mnie nie może znieść jej dobroci, jej świętości i że może to nie jest całkiem moja wina,bo to szatan siedzi we mnie i że to się zdarza i ludzie tacy jak ja sami o tym nie wiedzą..

Myślałam, że się przewrócę, to już niebyły żarty. Miałam w około siebie dwoje bardzo religijnych ludzi(( nie mylić z wierzącymi)), którzy widzieli we mnie diabła, a jak im przyjdzie do głowy zabić tego szatana, poczułam się zagrożona i to nie na żarty.

Poruszałam ten temat kilkakrotnie i dowiedziałam się, że moja nienawiść ma moc krzywdzenia a na moje pytanie, dlaczego jeśli to prawda nic złego nie stało się jego mamie on wyraźnie ucieszony, bo miał gotową odpowiedź, więc dowiedziałam się, że jego mama jest świętą osobą ( wcale nie żartuję) i że jest takie kółko aniołów, które ją nieustannie otacza ( innym razem powiedział, że to Jezus tworzy tą otoczkę w okuł mojej teściowej) i że moja zła moc jest za słaba by przez to się przebić.Nie zapominajmy, że to jest 21’ wiek nie mogąc uwierzyć własnym uszom, wielokrotnie do tego tematu wracałam nie mogąc pogodzić się z tym, że człowiek, z którym według Biblii powinnam być jednym ciałem, który jest ojcem moich dzieci i co gorsze nie zrezygnował z przywilejów żonatego mężczyzny (mam na myśli sex) ma o mnie takie zdanie. On,co stwierdziłam, głęboko w to wierzy, nic nie mogłam na to poradzić.

Na dowód tego, że się nie mylą, co do mnie przytoczył inny przykład, otóż pewnego dnia jego mamusia udała się do jakiegoś ‘’cudotwórcy’’ nie wiem dokładnie, kto to był, który tylko spojrzał na moje zdjęcie ( całkiem przypadkiem wzięte przez teściową) i ostrzegł ją by uważała na tę osobę na zięciu, ponieważ otacza ją kolor czarny a to nic dobrego. Ona z kolej w trosce o bezpieczeństwo mojego męża i jego dzieci musiała mu o tym powiedzieć, za co prawdopodobnie był jej bardzo wdzięczny. Nie wiem, co uradzili, ale pewno nic dobrego dla mnie i naszej rodziny.

Myślałam, co zrobić i gdy analizowałam moją sytuację przypomniał mi się inny incydent, na który nie zwróciłam wcześniej uwagi. Brat mojego męża miał dwie śliczne córki, a że marzeniem ich mamusi było zostać modelką, więc niespełnione marzenia przelała na córki, wykupując im kurs modelowania. Babcia ( moja teściowa) i im mama były tym bardzo podekscytowanie widząc ich świetną karierą Ja z kolej jedna trzeźwo myśląca w jakieś rozmowie stwierdziłam, że według mnie żadnej kariery nie zrobią, bo często oglądam Fashion Show i wiem, jakie warunki musiałyby spełnić. Mojej bratowej nie było przy tej rozmowie, i jako matka dwojga dzieci wiedziałam, że matki trochę inaczej widza swoje dzieci nisz reszta.

Minęło parę miesięcy będąc u teściowej spotkałam ex bratową( byli dawno po rozwodzie), która przysiad wszy przy mnie z przekąsem stwierdziła, że jeśli nie będę zazdrosna to kiedyś będę bardzo dumna ze swoich bratanic. Zupełnie nie wiedziałam, o co jej chodzi gdyż nigdy nie byłam zazdrosna o jej dzieci sama miałam dwoje cudownych dzieci, z których byłam bardzo dumna.

Krótko po tym wyda żył się straszny wypadek, siostrzenice wraz z przyjaciółmi jechali na narty i mieli wypadek. Jedna z nich została uderzona nartą w czoło, co spowodowało wypchnięcie dwóch gałek ocznych. Cudem udało się włożyć z powrotem, ale niestety jedno oko było nie do uratowania, straciła je.

Wszyscy biliśmy tym wstrząśnięci, to była wielka tragedia dla tej młodej ślicznej dziewczyny. Teraz nie mogę sobie przypomnieć okoliczności tej rozmowy, w której ktoś stwierdził i najprawdopodobniej moja teściowa, że niektórzy zazdrośni ludzie mają taką moc, że mogą zadąć krzywdę innemu człowiekowi.

Teraz, gdy zbieram do kupy te wszystkie wydarzenia, ogarnia mnie przerażenie, co ta kobieta wygadywała za moimi plecami. Nigdy nie pozwoliłaby mój mąż spojrzał na mnie swoimi własnymi oczami. Przeciwstawiła się Bogu, który mówi, że mąż opuści matkę i ojca i połączy się z żoną i od tej pory będą jednym ciałem, i nikt niech się nie waży rozłączyć tego, co Bóg złączył. A muszę przy tym wspomnieć, że chodziła do kościoła codziennie przyjmowała komunię i dostawała rozgrzeszenia po spowiedzi. Coś tu jest nie tak.

Muszę też wspomnieć że 4 lata temu po przyjściu do domu z drugiej zmiany ni stąd ni z owąd powiedziałam do męża’’’ BARDZO SIĘ OBAWIAM ŻE KTÓREGOŚ DNIA COŚ MI DOSYPIECIE DO JEDZIENIA” odwrócił głowę i powiedział tylko NIE BUJ SIĘ. Nigdy nie wracaliśmy do tego tematu.
Mariola 48

Jak to się stało że wyszłam za mąż?


W domu, w którym ciągle brakuje pieniędzy i wszystko bylo wspólne (w moim tak było) nie szanowało się prywatności a dzieci traktowane byly jak czlowiek gorszej klasy. Dzieci nie miały prawa posiadania, prawa głosu, prawa decydowania, zadawania pytań i rodzicom nie przyszło do głowy, że my dzici mieliśmy uczucia, troski i lęki. Wszelkie nasze błędy były karane cieleśnie. Wyrastałam z wielkim uczuciem

niesprawiedliwości, ale zarazem przekonania, że tak to jest, gdy się jest małym. Gdyby mi ktoś zadal wtedy pytanie, co to jest miłość to bym powiedziała, że miłość jest wtedy, gdy jest ktoś miły dla mnie, ale jak go zdenerwuję to mnie zbije i poniży i na drugi dzień będzie znowu miły to jest normalne, tak to wtedy widziałam.

Dzieci z takich domów jak moj mają dużą tolerancję na złe traktowanie i ja taka byłam. Gdy poznałam mojego męża nawet mi bardzo nie przeszkadzało że, nieustannie mnie krytykował a to za czarno się ubieram a to mój płaszcz wygląda okropnie jak koc a to spódniczka za krótka. Nie lubił mojej rodziny, zaczął kontrolować moje pieniądze i tak powoli popadałam w jego całkowitą kontrole i niewiadomo kiedy to on decydował o wszystkim właściwie nie licząc się ze mną kompletnie, a ja i tak czułam się szczęśliwa, że mam chłopca, bo miałam już 25 lat na karku i rodzina zaczęła mi dokuczać ze jestem stara panna.

Zaszłam w ciążę, byłam w drugim miesiącu, gdy w jakiejś sprzeczce powiedział’’ żeby nie ciąża to dawno by kopnął mnie w dupę’’ i wyobraźcie sobie, że ja wyszłam za niego za maż

I tak się zaczęła moja nowa droga życia wcale nie lepsza niż poprzednia z rąk ojca w padłam w ręce męża i jego mamusi .

Teraz myślę że sposób w jaki byłam traktowana w dzieciństwie zaważył na moim całym życiu, na wszystkich decyzjach jakie podejmowałam i to że pozwalałam ludziom źle mnie traktować . Nigdy się nie buntowałam przyjęłam życie takie jakie jest i tak upłyneło 22 lat małżeństwa. Cztery lata temu coś się wydarzyło i to odmieniło moje życie , ale o tym może następnym razem

Mariola lat 48

Spiaca królewna


Zanim przejdę do tych najtrudniejszych spraw może jeszcze jedna historia z mojego życia.
Miałam wtedy ok. 20-21, byłam z przyjaciółmi w klubie, zabawa była świetna to i alkoholu się trochę polało. Podszedł do mnie chłopak i zaproponował, że mnie odprowadzi do domu. Stwierdziłam, że to miłe z jego strony a że był to ładny chłopak i znałam go z widzenia, zgodziłam się. Fakt, że było trochę wcześnie i miałam chęć zostać dłużej, ale stwierdziłam, że poziom alkoholu jest wystarczający a i lepiej mieć eskortę do domu.
Po wyjściu stwierdził, że właściwie to musimy się gdzieś zatrzymać, ale to zupełnie na sekundę i że on tylko coś weźmie i ruszamy.
Byłam w dobrym humorze a i wypity alkohol całkowicie uśpił moją czujność.
Weszliśmy do jakiegoś pokoju, on poprosiłbym na chwilkę usiadła, po czym oddalił się. Za sekundę wrócił z jakimś napojem.
Gdy otworzyłam oczy byłam zupełnie naga i co gorsze w trakcie aktu, chyba się domyślacie, jakiego.
Mój, jak to przedtem myślałam wybawca natychmiast odskoczył a ja w totalnym szoku bez wypowiedzenia jednego słowa ubrałam się i wybiegłam.
Na zewnątrz strasznie się rozpłakałam, pomyślałam, że za dużo wypiłam no i jaki wstyd.Biegłam do domu całą drogę szlochając. Żyłam w przekonaniu, że to moja wina a na jego widok na ulicy odwracałam głowę myślałam sobie, co za wstyd.
Upłyneło może 15- 20 lat od tego wydarzenia oglądam sobie pewnego dnia telewizję i oczom nie wierzę.Była to (prawdziwa) historia młodej kobiety, która spędzała wieczór w gronie współpracowników. Na koniec jej szef zaproponował, że ją odwiezie do domu Po drodze zatrzymali się w nocnym sklepie on wyszedłby kupić sobie i jej wodę, którą jej podał w samochodzie. Gdy się ocknęła leżała naga w łóżku, próbowała zebrać myśli na to wszedł jej szef był też nagi na jej pytanie, co się stało udał zaskoczonego, że ona nic nie pamięta. Od niego dowiedziała się, że owszem mieli sex, ale ona tego chciała.
Ubrała się szybko i wybiegła przed dom gdzie przysiadła na schodach. Jednego była pewna,nie piła alkoholu no może lampkę wina. Niewiele myśląc zadzwoniła na 911.
Policja potraktowała jej sprawę bardzo poważnie, zawieziono ją do szpital gdzie stwierdzono ślady przemocy no i substancję odurzającą w systemie. Dostał za to 15 lat więzienia.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom , to była moja historia , to samo przydarzyło się mi wiele lat wcześniej. I zamiast się smucić że padłam ofiarą gwałtu to tak naprawdę bardzo się ucieszyłam że nie miałam powodu do wstydu a nawet unieść z dumą głowę do góry i powiedzieć ;;świat jest piękny.
Mariola lat 48

Sposób na nastolatków


Muszę tu zacząć od stwierdzenia, że na wychowanie to trochę za późno, możemy, co najwyżej korygować nasze błędy wychowawcze, albo ich złe nawyki, na które nie zareagowaliśmy w porę.

Kto to jest nastolatek?

Jest to młody człowiek z ukształtowanym charakterem, który próbuje znaleźć swoje miejsce

w świecie. Wplyw na jego osobowosc maja:cechy genetyczne, warunki domowe i srodowisko- szkola, koledzy, telewizja, komputer itd.

Jezeli chodzi o genetyke, nie mamy za wiele do zdzialania. Jego usposobienie, maniery, poglądy, wierzenia, morały, sposób, w jaki widzi i traktuje drugiego człowieka, jak sobie radzi z przeciwnościami, jak ocenia siebie samego, zapał i motywacja do działania, sposób w jaki ocenia nas jako rodziców i czy ma w domu przyjazną osobę której może zaufać i zwierzyć się, kogoś kto akceptuje ich i kocha takimi jakimi są przez 24godziny na dobę. To wszystko w dużej mierze zależy od nas rodziców.

Dom powinien być dla dziecka otwarty 24 godziny na dobę. Myślę, że wielką tragedią dla młodego człowieka są na zawsze zamknięte drzwi jego domu, w którym nie ma dla niego miejsca albo jest nie mile widziany, co gorsze czuje się nie kochany.

Podam mój przekład z życia.

Miałam wtedy 15 może16m lat. Przez znajomą poznałam chłopca, nic między nami nie było, ja byłam nie zainteresowana. Tego dnia trochę się nudziliśmy, więc on zaproponował byśmy u niego w domu wywoływali zdjęcia. Ale nie mogliśmy się zabrać do tego od razu, ponieważ rodzicie się kręcili a my potrzebowaliśmy kuchnie zamienić na ciemnię. Gdy każdy rozszedł się do sypialń, my zabraliśmy się za zdjęcia. Zajęcie tak nas pochłonęło, że zapomniałam zerkać na zegarek. Gdy wreszcie zerknęłam było ok.1.30-2.00 rano. Wpadłam w straszną panikę a muszę powiedzieć, że kolega nie miał telefonu, więc by mnie trochę uspokoić dał mi wszystkie świeżo wywołane zdjęcia, które miały mi posłużyć jako dowód, że mówię prawdę. Biegłam do domu podenerwowana jak by to nie był pierwszy raz, ale bylam dobrej myśli, że jakoś się wytłumaczę. Ku mojej wielkiej radości drzwi wejściowe były otwarte, więc wślizgnęłam się cichutko. Gdy byłam w swoim pokoju usłyszałam kroki, mama otworzyła drzwi i spojrzała na mnie poczym bez słowa odeszła. Usłyszałam jej szloch z drugiego pokoju i słowa które wypowiedziała niby do siebie niby do mnie. Z tych słów dowiedziałam się, że jestem kurwą (przepraszam za słownictwo) i że moja biedna mama do tej pory nie wiedziała, że ma kurwę i ladacznicę w swoim domu. Siedziałam skulona ze zdjęciami do rana cichutko szlochając a wystarczyło by dała mi szansę się wytłumaczyć a gdzie zaufanie?

Byłam skromną cichą dziewczyną, nie paląca nie pijącą nigdy nie miałem jaszcze chłopca, bardzo posłuszną a ona teraz mówi, że bardzo się na mnie zawiodła. Bardzo było mi przykro, że tak niewiele potrzebowała by tak źle mnie ocenić, pomyślałam, że to nie ważne, że tak się starałam do tej pory by być dobrą córką jeden mały incydent wystarczył by zburzyć wszystko. To ona zawiodła mnie jako matka i na pewno nie była moim przyjacielem, a tak naprawdę pomyślałam, że mnie nie kocha. Strąciła coś bezpowrotnie w moich oczach. I tak mieliśmy dwie szlochające bardzo cierpiące bliskie osoby, które nie umieją z sobą rozmawiać.

Mam teraz 47 lat dwoje cudownych dzieci ( 22 i 19) i nadal nie mogę tego pojąć i może najgorsze jest to, że nigdy o tym nie rozmawiałyśmy to jakby nie dokończony rozdział w książce. Ten incident nauczyl mnie zeby zawsze dac szanse drugimu czlowiekowi.

Opiszę teraz przykład z moją córką.

Jedno zawsze powtarzałam moim dzieciom od najmłodszych lat „ tak żyjcie by przez was nikt nigdy nie płakał ‘’

Z moją córką miałam układ --powiedziałam jej, że daję jej szansę decydowania o wszystkim, co dotyczy jej życia tak długo dopóki mnie nie zawiedzie. Ja nie będę się wtrącać, sprawdzać kontrolować--- pełne zaufanie, ale będę się bacznie przyglądać, ona się zgodziła.

Miała wtedy 18 albo 19 lat była sobota ok. 3.00, to było za późno pomyślałam, mój mąż też nie spał i zaczął już panikować. Nagle telefon zadzwonił on podniósł słuchawkę i już po jego tonie glosu wiedziałam, że coś się wydarzył. Mówił coś o policji i o innym mieście, taxi, alkoholu, ogarnął mie niepokój, ale czekałam do konca rozmowy. Po skończonej rozmowie próbowałam z niego wyciągnąć co właściwie się stało, ale on był taki wzburzony, że niewiele mogłam się dowiedzieć, ale najważniejsze wiedziałam, że jest zdrowa i cała i że weźmie taxi i niedługo wróci i wszystko wyjaśni.

Mój mąż szalał wykrzykując, że ostatni raz pozwolił jej wyjść z domu i.t.d. A ja wciąż pamiętając moje własne doświadczenia spytałam go czy pamięta czasy gdy był w jej wieku odpowiedział, że ‘tak’ poprosiłam by wczuł się w jej rolę i powiedziałam mu, że ona spodziewa się wielkich kłopotów z naszej strony i zaproponowałam byśmy ją mile zaskoczyli i potraktowali ją tak jak my chcielibyśmy sami być potraktowani jako młodzi ludzie. Mój mąż się uspokoił pomysł mu się spodobał- postanowiliśmy nie robić jej żadnych wyrzutów teraz w nocy, wysłać ją do łóżka a rano wysłuchać tego, co ma do powiezienia. Mój mąż udał się spać, ale jeszcze przed odejściem spojrzał na mnie i powiedział, że to by było jego marzeniem być tak potraktowanym przez swoich rodziców.

Historia jest taka, że córka i grupa przyjaciół pojechali na party,było to daleko od domu i tylko jeden chłopiec znał drogę, ale niestety zdrowo sobie popił i nie mieli innego wyjścia tylko go zostawić. Przed wyjazdem poprosili by naszkicował im drogę powrotną, co niestety za dobrze nie zrobił gdyż pobłądzili. Robiło się bardzo późno a oni wciąż krążyli, dziewczyny zaczęły panikować, co niektóre płakać, bo miały ustalone przez rodziców godziny powrotu i nie mogły tego lekceważyć. Kierowca robił, co mógł, i znacznie przyśpieszył no i mieli pecha Policja i ich zatrzymała. Sprawdzili poziom alkoholu u kierowcy, co dla młodego znaczy „0” niestety piwo wypite chociaż dawno ciągle było w systemie.

Zawartość alkoholu prawie żadna, ale według prawa jako młodocianemu kierowcy nie mogli pozwolić siąść za kierownicą. Byli dla nich bardzo mili i wyrozumiali, ale prawo jest prawo, więc samochód został na komisariacie a oni musieli wrócić taksówką o i cała historia.

Wysłuchałam córki historii i doradziłam by następny raz upewniła się że kierowca nie pije alkoholu i by dobierała sobie takie towarzystwo by historia taka jak ta się nie powtórzyła, poczym ją ucałowałam i powiedziałam że najważniejsze że jest cała i zdrowa i że ją bardzo kocham

Mariola lat48

Zimowy wypadek.Drugi cud w moim życiu



Była zima miałam wtedy około 11-12 lat i ulubioną moją zabawą i nie tylko moją było zjeżdżanie z górki na butach i jeśli ktoś miał szczęście mieć ślizgie mógł rozwinąć imponującą szybkość.
Blok który był bliźniaczo podobny do mojego był wybudowany obok sporej górki. Wszystkie dzieci czy na nogach czy sankach , lądowały na ulice przed blokiem bo to było podnóże góry a że niewielu lokatorów miało samochody , ruch prawie żadenn no może co niektórzy kierowcy przez pomyłkę wjechali w nasze osiedle używali tę drogę by zawrócić.
Ten dzień nie wyróżniał się niczym , normalka dzieci pełno i między nimi ja . Byłam na szczycie gotowa do ślizgu w dół gdy nadjechał traktor z dwoma przyczepami jechał wolno ze względu na dzieci. Do dziś nie wiem co mnie pokusiło, chyba sam diabeł ha ha. Otóż wymyśliłam sobie że jak teraz ruszę to zdążę się chwycić ostatniej przyczepy a ta mnie pociągnie i będę miała fajną darmowa przejażdżkę. Jak pomyślałam tak też zrobiłam . Jak już zbliżałam się do ostatniej przyczepy wiedziałam że trochę to źle wyliczyłam bo byłam w jej połowie , uniosłam ręce by się chwycić ale fakt że poruszałam się z dużą szybkością jak i mój niski wzrost to uniemożliwił , czułam jak się osuwam pod przyczepę, następną rzeczą był przeogromny nacisk na moją klatkę piersiową.
Otworzyłam oczy i stwierdziłam że leżę na ulice po traktorze ani śladu , uniosłam delikatnie głowę by zobaczyć wszystkie zamarłe w bezruchu dzieci , patrzyłam przez chwilę na nich wreście krzyknęłam ‘ niech mi ktoś pomoże”
Następną rzeczą którą pamiętam to jestem w domu na wersalce a koło mnie mama we łzach i co się później dowiedziałam, to dzieci zawiadomiły mojego 4 lata starszego brata Andrzeja i on zamiast mnie nie ruszać , wziął mnie na ręce i zaniósł na drugie w Kanadzie 3 piętro. Następną rzeczą którą pamiętam jest fakt że na pogotowiu rozebrano mnie do naga co było dla mnie okropnym przeżyciem, tyle było tam mężczyzn a ja leżałam naga, co za wstyd.
Stwierdzono 5% utraty na zdrowiu nawet dzisiaj nie wiem co dokładnie to znaczyło ponieważ oprócz siniaków nic mi nie było a ta moją opowieść o tym że byłam najechana przez ostatnie koło przyczepy pukali mnie w głowę jakbym gadała jakieś głupoty.
Ktoś mądry mi tłumaczył że jak jakimś trafem przetrwała bym najechanie to z pewnością miałabym połamane wszystkie żebra i do tego fakt że brat mnie niósł to w takiej pozycji połamane żebra przebiły by mi płuca i serce. Trudno nie przyznać im racji ale ja wiem swoje , coś dziwnego się wtedy stał i myślę że tylko Bób wie co.
Mariola lat 48

Cud w moim życiu

Miałam wtedy około trzech latek kiedy mama z moją ciocią postanowiły jechać nad morze. A że od cioci u której byliśmy z wizytą było może 1 godzina drogi specjalną kolejką nie musieliśmy jechać wcześnie. A gdy tam dotarliśmy był około 2. oo godzina , wiem to od mamy. Dorośli zajęli się rozkładaniem „dobytku a do mnie podszedł chłopiec i zaproponował zabawę. Starsze dzieci często ‘używały” małe wiec i tym razem to ja miałam go gonić a on uciekać .Goniłam go i goniłam aż w pewnym momencie on się znudził i po prostu się rozpłynął. Gdy się rozejrzałam okazało się że nie miałam zielonego pojęcia gdzie jest moja mama. Gdybym się rozpłakała to na pewno ktoś by się zainteresował , ale stało się inaczej ruszyłam w drogę. W tym czasie moja mama panicznie próbowała mnie znaleźć , coraz więcej ludzi brało udział w poszukiwaniach a że jednostka wojskowa była blisko wciągnięto w to żołnierzy. Pomnie ani śladu , robiło się ciemno i zaczęto coraz głośniej mówić że prawdopodobnie się utopiłam , mama moja była w rozpaczy.
A ja no cóż następny obraz który mam przed oczami to ;; jest już mrok a ja w majteczkach podążam za grupa harcerzy pamiętam nawet szczegóły mieli podwinięte spodnie i kroczyli w płytkiej wodzie . W pewnym momencie skręcili do góry gdzie była ulica wcale mnie nie zauważając. Ja odprowadziłam ich wzrokiem i ruszyłam do przodu pamiętam że wszystkie latarnie były zapalone musiało być około 9 wieczorem. Nie czułam głodu , nic się nie bałam , majtusiek tez nie posikałam i co dziwne wcale nie płakałam, po prostu szłam przed siebie. W oddali zobaczyłam wielkie pale odgradzające plaże i wiedziałam że dalej nie pójdę. Zaczęłam się rozglądać i nagle zobaczyłam małżeństwo z nastoletnim synem , mężczyzna miał koszulę narzuconą na ramiona pewnie turyści na wieczornym spacerze. Podeszłam i powiedziałam że się zgubiłam . Mężczyzna woził mnie na ręce. Znalazłam się w jakimś biurze co się później okazało była to jednostka wojskowa i miła pani nachylała się na de mną pytając czy chcę ciastka czy czekoladę przez skromność poprosiłam o ciastka i następnie cały mój pobyt tam żałując że nie poprosiłam o czekoladę. Zobaczyłam otwierające się drzwi i moją zapłakaną mamę. Dla wszystkich było nie do uwierzenia i praktycznie niemożliwe bym przeszła 20 lub 30 kilometrów ale to był fakt który nie dal się zaprzeczyć. Odległość od miejsca zaginięcia do miejsca odnalezienia była ogromna biorąc pod uwagę mój wiek a i nawet dla dorosłego był by to wyczyn. Nikt właściwie nie dociekał szczegółów, najważniejsze przecież było to że byłam zdrowa i cała.
Mariola lat 48